środa, 2 marca 2011

Guru




Fryderyk jest staruszkiem.
Nie wiem co zrobiłbym bez niego, ale on też kiepsko by sobie radził teraz beze mnie.
Łapy mojego starego Mistrza są już bardzo wysłużone i z trudem utrzymują się w pozycji pionowej. Jakoś preferują wszelkie skosy, a nawet układ poziomy czyli tzw. szpagat. Wówczas trzeba podnosić mu zadek - od tego są On i Ona.
Mimo to, czasem - gdy tylko nie jest zbyt zimno, zbyt mokro, zbyt ciemno, zbyt wietrznie albo zbyt... (zaawansowany wiek stawia surowe wymagania) - udaje nam się namówić Jego i Ją na opuszczenie naszego maleńkiego podwórka.
Nie lubię wypuszczać się daleko od domu - a już bez Fryderyka nie ruszam się wcale. Dlatego też naszym ulubionym miejscem stał się wielki wiejski, pięknie wykoszony trawnik (wyglądam na nim bosko!!!), po którym ludzie biegają za piłką i ja oczywiście też, a Fryderyk nie.
Noce jednak bywają trudne.
Wtedy staję się niezastąpiony, muszę być czujny.
On i Ona śpią. Stary jamnik w samym środku.
Jednak bezlitosny starczy kaszel, albo inne nocne zmory sprawiają, że ciało jamnika zsuwa się z materaca na podłogę. Materac to jakieś 15 cm wzniesienia nie do pokonania dla zaspanych łap. Wtedy wkraczam do akcji.
Jestem bezwzględny dopóki Ona lub On (rzadziej) nie ulokują go na powrót wśród miękkich kołder.
A potem jeszcze historia się powtarza, znów i znów...
DOBRANOC,
PCHŁY NA NOC...


---

1 komentarz:

  1. Życzymy długich lat w zdrowiu i towarzystwie tak wiernego kompana, jak ten który w wyjątkowych słowach przybliżył nam postać Mistrza Fryderyka.

    OdpowiedzUsuń