sobota, 5 marca 2011

moce tajemne

Zdarzają się w naszym domu dni pełne refleksji i melancholii - wbrew słońcu, które coraz cieplej się uśmiecha.

Jest u nas taki mroczny obraz:



Berta skrywająca się w czerni
(- to była podobno jej ulubiona czarna poducha)

Bywało, że domownicy szukali jej, zaniepokojeni, po całym obejściu - tymczasem ona....

Potrafiła nie tylko dobrze się zamaskować.
Niejednokrotnie zatrwożone i usłużne ptaki, przelatujące nad domem upuszczały jej do stóp daninę (kawałki słoniny, chleba, czasem jakiś słodki kąsek - trzeba było uważać na skrzydlatych).
Okoliczne żaby pielgrzymowały wieczorami w samobójczym pochodzie pod jej próg.
W czasie "gorących dni" psy, jeśli obdarzyła je jednym krótkim spojrzeniem, omijały ją bezszelestnie szerokim łukiem, podkulając ogon.
Więksi i mocniejsi (wydawałoby się) od niej - w chwili niewytłumaczalnej dla nich samych słabości, czując jej zapach z oddali - zostawiali pod sobą wstydliwą kałużę moczu.

Nawet w lokalnej prasie ukazał się kiedyś artykuł o tym, jak to Berta pokonała Złego.
Był to oczywiście doskonały przykład magii sympatycznej, ale z czapki weterynarza niewiele wówczas zostało.
Weterynarz - już nie taki zły - do dziś odwiedza nasz dom, ale ja - mimo zwycięstwa nad nim Berty i ufności Fryderyka - wolę być ostrożny.


---

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz